szpaki

Przyleciały. Całą chmarą. Jak mają to w zwyczaju. Nie widziałem ich, tylko najpierw usłyszałem. Świergot dziesiątek, setek pewnie ptaków, które obsiadły gałęzie, zlatywały na ziemię, pluskały się w błotnych kałużach, wracały na drzewa i tak wciąż i wciąż. I śpiewnie dawały o sobie znać. Gadały ze sobą w sobie znanym ptasim języku.

Obok pojawiły się żerujące kawki, poruszały się po ziemi trochę zalotnie i nagle dostrzegłem lecącą miejską mewę. Leciała cicho i wtem szpaki ucichły. W jednym momencie poderwały się do lotu i już ich nie było. Przez krótką chwilę ich chmara niczym ciemna chmura zakryła słońce i odleciały tak zwinnie, jak się tutaj pojawiły. Zapadła znów miejska cisza.

6 myśli na temat “szpaki

    1. „sąsiadko! Szpaki! Szybko, bo zjedzą winogron!”
      Na co ja ze spokojem- niech zjedzą, ja już się nadałam.
      Im wystarczyło pół godziny na oczyszczenie mojej winorośli 🙂

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s