dawna dziewczyna

Kiedy matka umarła był ładny, lutowy dzień. Mroźny i słoneczny. Piękny. Poszedłem dopełnić formalności do ośrodka zdrowia. Do lekarza, który miał wystawić świadectwo. Na schodach spotkałem kobietę. Paliła papierosa. Nie bardzo wiedzieliśmy jak się zachować. Nie widzieliśmy się tyle czasu. A kiedyś, dawno dawno temu, całowałem się z nią. Potem każde z nas poszło swoją drogą. Moja matka żałowała, że nie związałem się z nią na stałe. Zachwalała mi tę dziewczynę jako pracowitą i z dobrego domu, z licznym rodzeństwem. W sam raz partia dla mnie – gwarantowała matka. Nie słuchałem. Byłem u tej dziewczyny kilka razy na herbacie. Zawsze było ciasto. Mówiła, że sama piekła. Nie miałem powodu nie wierzyć. Rozmawialiśmy. Właściwie to ja mówiłem. Dziewczyna raczej milczała. Nie wiem, czy była zbyt onieśmielona, czy miała taką naturę, ale podczas tych kilku spotkań nie powiedziała wiele. Próbowałem zadawać pytania, ale nie prowadziły one do polepszenia sprawy. Dlaczego więc całowałem się z nią? Próbowałem być może wyczuć, czy jakakolwiek zmiana zachodzi, kiedy coś się zmienia w sytuacji, która ją spotyka. A być może nie całowałem po prostu dobrze…

Podziękowałem dawnej dziewczynie za wyrazy współczucia i poszedłem do poczekalni. Wydawało mi się, że czuję tutaj ten sam zapach, co jakieś lata temu, kiedy byłem dzieckiem i trafiałem do lekarza. A może mi się to tylko wydawało? Niedługo później lekarka powiedziała mi, że zaczął jej się źle dzień. Zgonem. Ja na to odrzekłem, patrząc poza znane z dawnych lat okno z widokiem na drzewa, które od tamtego czasu znacznie urosły, że jest taki piękny dzień, świeci słońce a moja matka ma się już dobrze, zapaliła ostatniego papierosa i więcej od życia tutaj nic nie potrzebowała, to sobie poszła…

Kiedy wyszedłem, dawnej dziewczyny już nie było. Podmuchy mroźnego wiatru rozwiały jej papierosowy dym. W jakiś sposób ślad po niej zaczął doszczętnie niknąć…

5 myśli na temat “dawna dziewczyna

    1. Jestem daleki od ożywiania emocji za pomocą dawnych dziewczyn. Opisana tutaj przygoda (jej warstwa z dawną dziewczyną) może być rozumiana jako niemożność zbliżenia się do siebie dwojga ludzi, bo coś nie gra. Westchnienia mojej matki do jakości tej dziewczyny nijak nie szły w parze z moim poczuciem, bo ja czułem, że to bez sensu.

      Polubione przez 2 ludzi

      1. Bo do tanga trzeba dwojga:)) Czasem spotykamy się z kimś, bo go po prostu idealizujemy. A potem ideał spada z piedestału i czujemy, że to coś jest bez sensu:)

        Polubienie

  1. ..”moja matka ma się już dobrze, zapaliła ostatniego papierosa i więcej od życia tutaj nic nie potrzebowała, to sobie poszła…” Pięknie to napisałeś. Współczuję. Bardzo współczuję. Basia

    Polubienie

Dodaj komentarz