dziewczyny pośród dni

Najpierw szedłem za jedną z dziewczyn po schodach wiodących z peronu metra w górę. Szedłem i patrzyłem na krój jej dżinsów znanej marki. Odrysowywałem spojrzeniem bieg ściegów i chyba to wnikliwe me spojrzenie dziewczyna wyczuła, bo zaczęła coś poprawiać przy spodniach. Być może zaczęła ją uwierać bielizna, ale ja nie próbowałem rozwiązać zagadki, jaka dziś bielizna była jej udziałem. Analizowałem ściegi. Być może wyczuła, że chciałem policzyć ilość uderzeń igły, ale wciąż liczyłem tylko do pięciu. Po przepisanej ilość stopni rozeszliśmy się. Ja w lewą, ona w prawą stronę. Nawet, jeśli spotkamy się kiedyś na tych schodach, być może nie będę już pamiętał wzoru dżinsów na jej biodrach. To nic.

Potem usłyszałem, jak jedna z dziewczyn mówi, że dziś jest taka senna. Jej głos przypomniał mi inną dziewczynę, tę której głos znam na wskroś, ale nie znam do końca. Przysłuchuję się i wywołuje on we mnie szczególny rodzaj szczęścia i radości. Nieodgadniony, Kosmiczny, oszałamiający. Pełen dreszczy i pragnień. Zrozumienia i zagadki. Zmysłowość wyznania o senności była taka, że dziewczyna zaraz wyznała dalej, że zjadła dziś całą tabliczkę czekolady. Nie wiem, czy czekała na komentarz, czy chciała sama usłyszeć to, co powiedziała, ale było w tych słowach coś niezwykle uroczego, bezbronnego i zarazem sensualnego. Potem zapadła cisza. A potem przez chwilę widziałem jej stopy i znów przypomniała mi się inna, czarowna dziewczyna, której stopy tak mnie kuszą. Nie kuszą mnie każde stopy dziewczyn. Kuszą tylko określone.

Potem na innych stopniach wiodących z peronu metra w górę ubezpieczałem małą dziewczynę, żeby schodzący tłum nie pociągnął jej w dół. Wystąpiłem o pół kroku w lewą stronę, czyniąc tym rodzaj zapory przed napierającymi.

Jeszcze potem czekałem na swoją kolej a dziewczyna wyszła z pokoju. Wyszła też następnego dnia i sekwencja się powtórzyła. Rozbawiło mnie to, i zastanowiło. Na wskroś i szczególnie. Mam oko do takich dziewczyn. Jest w nich coś, co wyłapuję od razu, być może za sprawą mojej pierwszej żony, która w jakiś sposób była do niej podobna. Która jest do nich podobna. Nie chodzi wcale o fizyczne podobieństwo, ale coś, co jest bardziej ukryte. Jakiś kontakt ze światem, może samą sobą, jakieś wyczytane książki i przedyskutowane wieczory, jakieś błyski w oku i ładną duszę. Tak myślę, że one mają ładną duszę. Tej duszy jednak nie widać, ale kiedy leżałem na tej samej leżance, co chwilę temu ta właśnie poranna dziewczyna, czułem jak nie ma grawitacji. Wywnioskowałem, że moje ciało straciło swoją ciężkość i być może waży już tylko moja dusza. Ponoć 21 gramów.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s