Mam na półce książkę. Kiedyś ją dostałem od A. Jednak nie jako prezent, czy przyczynek do dedykacji, tylko zadanie. Zadanie do opisania po przeczytaniu. Zdanie, po zdaniu. I książka ta dziś już tylko stoi na półce, bo znam ją od podszewki. Tak mi się przynajmniej wydaje. Dodatkowo książka ta znajduje się jako rzecz do sprzedania gdzieś w sieci. To nawet nie jest antykwariat jakiegoś leciwego antykwariusza, co obiecuje w zamian za książkę przenieść twoją duszę na obrzeża raju, albo skraj piekła. Tam w tym internecie książka też stoi i się ciut kurzy. Oto los znanych od podszewki książek. Kurz. Zapomnienie. Odsunięcie od uwagi i pasji. Aż tu nagle sfora chartów wbiega między półki i pytają. Pytają, czy to aktualne, czy wysyłka, czy możliwe, czy jak wysyłka to razem z ceną. Jeden chart, drugi, piąty… Robią zamieszanie w antykwariacie, bo książka ma stać i się kurzyć. Zapomniana, ale dająca na mej twarzy uśmieszek jakiś. Anielski. Diabelski. Pokuszeniem być a nie odejść w czyjeś ramiona jak pożądana kochanka. Dlatego grzecznie piszę, że paczka w ruchu, w przeciągu, w pociągu z plusem, minusem, będzie tańsza, droższa i niewysyłalna. Milkną potem i cisza. Za drogo chyba cenię swoją książkę. Gonią pewnie za inną zdobyczą. I teraz, jak już zmęczyłem się tymi pytaniami postanowiłem poszperać i poszukać, skąd to jest? I trafiłem na rozmowę z pewną pewną siebie panią, która zdaje się jakiś czas temu tak pewna siebie nie była, ale robiła to i owo i tamto też i już dziś jest dzielna. Lubię dzielne kobiety. Lubię dzielnych mężczyzn. Lubię dzielne historie. Wiem, czasami są kolorowane, redagowane, turbodoładowane, ale są. Między wierszami, między słowami wyczytać coś można i dla siebie wziąć. Dlatego biorę ten trop i przerobię go w coś, co nazwać można oksydanem. A może ten trop wcale nie jest tym, którego szukałem? Może powinienem pójść w inną stronę? Jak nie zgubić się w tym lesie?
