Ten stary tytuł zagrzał w poczekalni już tyle czasu, że pora na wypuszczenie go na świat. Rok. Miara upływania czasu. Miara bezkresu i nieskończoności, albo i ograniczenia, które wydaje się doskwierać. Coraz bardziej. W nocy – wydaje się – jest prościej. Jednak – dopowiadam sobie w myślach – jest trudniej. Trudniej, bo lepiej mi się cokolwiek robi, kiedy świeci słońce. Kiedy słońca nie ma, kiedy ono śpi, to można zmagać się z cieniem. Własnym cieniem. Tym, którego nie wywołuje światło. Cieniem w środku. Siebie.
W poszukiwaniu słońca można iść w świat. Kiedyś trafiłem na ogłoszenie. Oferowano pracę. Na Antarktydzie. W stacji badawczej. Pomyślałem, że tam jest dużo słońca, ale potem przypomniałem sobie, że są śnieżne burze i mróz taki, że umarłbym z zimna. Dlatego była to tylko taka ciekawostka na temat pracy marzeń. Nie lubię zimna. Potrzebuję słońca. Myślę zatem dalej… Co zrobić?
Pójść w sen.
Panama albo Ekwador
PolubieniePolubione przez 1 osoba